"Biseksualność zwiększa twoją szansę na randkę w sobotni wieczór. Dwukrotnie"... Ale osoby biseksualne nie zgadzają się z tym żartobliwym cytatem Woody'ego Allena. W ich słodko-gorzkiej rozmowie częściej pobrzmiewały te gorzkie nuty.
"Żeby życie miało smaczek?..." - czyli ostatnie z cyklu spotkań
"RuszaMY LGBTQ w Białymstoku" - jak zwykle ściągnęło na wydział
historyczno-socjologiczny UwB sporo zainteresowanych tematem. Ciężar
zorganizowania projekcji filmowych, warsztatów i dyskusji wzięła na
siebie nieformalna Grupa IRIS, od dziewięciu miesięcy działająca w
Białymstoku i regionie na rzecz osób homoseksualnych, biseksualnych,
trans-płciowych i queerowych.
W czwartek wieczorem na ostatnie spotkanie IRIS zaprosiła Aleksandrę Sowę, działaczkę na rzecz praw człowieka, publicystkę periodyku "Furia", współautorkę hasła "biseksualność" w Encyklopedii Gender - projektu w końcowej fazie realizacji.
By móc "zastrzelić" Aleksandrę celnymi pytaniami i skonfrontować stereotypy z rzeczywistością, organizatorzy poprosili uczestników spotkania o wypisanie na kartkach wszystkiego, co im przychodzi do głowy w związku z osobami biseksualnymi. I różne kwiatki się tam znalazły: "Podwajają szansę na podryw"; "Bycie z taką osobą to wielkie wyzwanie, bo zagrożenie jest obecne z obu stron"; "Nie potrafią zdecydować się czy w prawo, czy w lewo"; "Są rozpustne, często zmieniają partnerów"; "Nie są brane na poważnie"; "Nie mogą odnaleźć się w żadnym środowisku"; "Mogą sprawić największe cierpienie, zostawiając kobietę dla faceta"... Okazuje się, że maleńka część tych obiegowych opinii to prawda. Jak to, że osobom biseksualnym trudno odnaleźć się zarówno w "heteromatriksie", jak i w środowisku osób homoseksualnych. Po prostu mają pod górkę - dostają razy i z jednej, i z drugiej strony.
- Faktycznie, osoby biseksualne są gdzieś pomiędzy. Czasem posądzane są o to, że są kryptogejem/lesbijką, a deklarują się jako bi-, bo chcą korzystać ze wszystkich dobrodziejstw świata hetero - Aleksandra Sowa tłumaczy tę niechęć. - Doświadczają też bifobii, która zawsze zawiera w sobie homofobię.
Nie tak łatwo im zbudować jakikolwiek związek, bo partner/partnerka często obawia się, że jednak "ma coś wspólnego z tą drugą stroną". W praktyce więc osoby takie wiążą się więc z innymi biseksualistami.
Mimo tych wszystkich problemów, ostatnio przyznawanie się do biseksualizmu jest "modne" - to takie postmodernistyczne! W dobrym tonie jest bywanie w klubach gejowskich, Aleksandra przytaczała tu chociażby "szał" na krakowski klub Kokon. Biseksualiści nie prą też - tak jak osoby homoseksualne - do zmian uregulowań prawnych, które pozwoliłyby im w pełni cieszyć się obywatelskimi przywilejami. Uważają, że jeśli oni załatwia swoje problemy, to skorzystają na tym też biseksualiści, będący w jednopłciowych związkach. Aleksandra Sowa w Białymstoku apelowała o poważniejsze podejście do sprawy i zjednoczenie środowiska.
W czwartek wieczorem na ostatnie spotkanie IRIS zaprosiła Aleksandrę Sowę, działaczkę na rzecz praw człowieka, publicystkę periodyku "Furia", współautorkę hasła "biseksualność" w Encyklopedii Gender - projektu w końcowej fazie realizacji.
By móc "zastrzelić" Aleksandrę celnymi pytaniami i skonfrontować stereotypy z rzeczywistością, organizatorzy poprosili uczestników spotkania o wypisanie na kartkach wszystkiego, co im przychodzi do głowy w związku z osobami biseksualnymi. I różne kwiatki się tam znalazły: "Podwajają szansę na podryw"; "Bycie z taką osobą to wielkie wyzwanie, bo zagrożenie jest obecne z obu stron"; "Nie potrafią zdecydować się czy w prawo, czy w lewo"; "Są rozpustne, często zmieniają partnerów"; "Nie są brane na poważnie"; "Nie mogą odnaleźć się w żadnym środowisku"; "Mogą sprawić największe cierpienie, zostawiając kobietę dla faceta"... Okazuje się, że maleńka część tych obiegowych opinii to prawda. Jak to, że osobom biseksualnym trudno odnaleźć się zarówno w "heteromatriksie", jak i w środowisku osób homoseksualnych. Po prostu mają pod górkę - dostają razy i z jednej, i z drugiej strony.
- Faktycznie, osoby biseksualne są gdzieś pomiędzy. Czasem posądzane są o to, że są kryptogejem/lesbijką, a deklarują się jako bi-, bo chcą korzystać ze wszystkich dobrodziejstw świata hetero - Aleksandra Sowa tłumaczy tę niechęć. - Doświadczają też bifobii, która zawsze zawiera w sobie homofobię.
Nie tak łatwo im zbudować jakikolwiek związek, bo partner/partnerka często obawia się, że jednak "ma coś wspólnego z tą drugą stroną". W praktyce więc osoby takie wiążą się więc z innymi biseksualistami.
Mimo tych wszystkich problemów, ostatnio przyznawanie się do biseksualizmu jest "modne" - to takie postmodernistyczne! W dobrym tonie jest bywanie w klubach gejowskich, Aleksandra przytaczała tu chociażby "szał" na krakowski klub Kokon. Biseksualiści nie prą też - tak jak osoby homoseksualne - do zmian uregulowań prawnych, które pozwoliłyby im w pełni cieszyć się obywatelskimi przywilejami. Uważają, że jeśli oni załatwia swoje problemy, to skorzystają na tym też biseksualiści, będący w jednopłciowych związkach. Aleksandra Sowa w Białymstoku apelowała o poważniejsze podejście do sprawy i zjednoczenie środowiska.
Źródło: Gazeta Wyborcza Białystok
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz